
Cześć, tu Marta z kancelarii “Adwokat dla Kierowców w Poznaniu”. Dzisiaj coś, co słyszę od klientów przynajmniej raz w tygodniu – historia ze sprzedawcą używanego auta, który wyskakuje z tekstem: “ale przecież podpisał pan/i, że zna stan techniczny i nie będzie wnosić roszczeń!”.
Ulubiony chwyt sprzedawców
Każdy, kto kiedykolwiek kupował używane auto, pewnie widział w umowie takie kwiatki jak:
“Kupujący oświadcza, że dokładnie zapoznał się ze stanem technicznym nabywanego samochodu i nie będzie zgłaszał żadnych roszczeń.”
“Kupujący zapoznał się ze stanem technicznym pojazdu i nie zgłasza do niego zastrzeżeń.”
“Kupujący potwierdza że zna stan techniczny pojazdu i nie wnosi żadnych zastrzeżeń.”
Właściciele komisów na Franowie czy tych przy wylotówce na Warszawę wręcz kochają te formułki. Wpisują je do umów licząc, że jak coś się zepsuje, to będą mogli wzruszyć ramionami i powiedzieć “no sorry, taki mamy klimat, podpisałeś/aś”.
Co mówi prawo i praktyka sądowa?
No i tu wkraczam ja z dobrą wiadomością – takie zapisy w większości przypadków są warte tyle co papier, na którym je wydrukowano!
Miałam niedawno sprawę klienta, który kupił Audi z komisu przy Hetmańskiej. Podpisał taką właśnie umowę, a po dwóch tygodniach auto odmówiło posłuszeństwa. Diagnoza? Uszkodzona głowica, koszt naprawy 8000 zł. Sprzedawca oczywiście powołał się na ten magiczny zapis w umowie.
No to poszliśmy do sądu. I co? Wygraliśmy, bo sądy wielokrotnie już orzekały, że takie zapisy nie wyłączają odpowiedzialności sprzedawcy.
Co mówią sądy?
W ostatniej sprawie, którą prowadziłam na Młyńskiej, sędzia przywołał wyrok z Kędzierzyna-Koźla (sygn. akt I C 947/14), gdzie jasno stwierdzono:
“Sprzedawca odpowiada także za wady jawne, jeśli nie były kupującemu znane. (…) Bez znaczenia są więc te postanowienia treści umowy, w których kupujący deklaruje jedynie, że zapoznał się ze stanem technicznym pojazdu.”
Najlepsze jest to, że sprzedawca odpowiada nawet za wady, które teoretycznie mogłeś zauważyć! Chyba że jesteś mechanikiem i faktycznie powinieneś był je wyłapać – wtedy sprawa jest trudniejsza.
Co to znaczy w praktyce?
To proste – jeśli kupiłeś auto, które po 2-3 tygodniach okazało się mieć poważne wady (np. przegrzewa się silnik, wycieka olej, skrzynia biegów się sypie), masz prawo domagać się:
- Naprawy na koszt sprzedającego
- Obniżenia ceny
- W poważnych przypadkach – odstąpienia od umowy
I nie daj sobie wmówić, że “podpisałeś/aś, że znasz stan techniczny”! To nie działa w ten sposób.
Moja rada z praktyki adwokackiej
Jeśli trafiłeś/aś na wadliwe auto:
- Zrób ekspertyzę w niezależnym warsztacie (mam sprawdzone kontakty w Poznaniu)
- Szybko zgłoś reklamację (najlepiej listem poleconym)
- Zachowaj wszystkie rachunki za naprawy
- Nie daj się zbyć tekstem o “podpisanej umowie”
Miałam ostatnio klienta z Wildy, który kupił Golfa z komisu i po tygodniu wyszła korozja podwozia. Komis oczywiście powoływał się na paragraf o “znanym stanie technicznym”. Efekt? Po naszym piśmie i groźbie sądu szybko zmienili zdanie i zwrócili 4000 zł na naprawę.
Pamiętaj – to, że podpisałeś/aś umowę z takim zapisem, nie znaczy, że nie masz praw! Zawsze możesz walczyć o swoje.
Masz problem z kupionym autem? Odezwij się – pomogę ci wywalczyć sprawiedliwość!
Adwokat Marta Krzyżanowicz “Adwokat dla Kierowców w Poznaniu” ul. Mickiewicza 18 A lokal numer 3, Poznań tel. +48 61 8427445